fbpx VOUCHER

Wypadek na motocyklu – moja główna obawa

Wypadek na motocyklu – moja główna obawa

Upadek na motocyklu. A przy tym uraz. Możesz mówić, co chcesz, ale obawa przed takim rozwojem wypadków jest z tyłu głowy większości z nas. I bardzo dobrze, że tak się dzieje! Na co dzień w naszej szkole widzimy jak na dłoni jak uczniowie radzą sobie z zarządzeniem poziomem swojego stresu. Oto garść naszych spostrzeżeń. 

Jeśli takie obawy pojawiają się w Twojej głowie – jest to bardzo dobry znak. Jazda motocyklem nie jest czynnością intuicyjną. Ewolucja zaprogramowała nas do zupełnie innych rzeczy, przez co poruszanie się z dużą prędkością, pochylenia, wstrząsy i przetwarzanie ogromnych ilości informacji to czynniki wysoce stresujące dla naszego pokładowego biokomputera. 

Wypadki na motocyklach: Nieostrożni nie przekazują swoich genów dalej…

Jeśli masz obawy, traktuj to jako bardzo dobry znak. Normalni, zdrowi ludzie mają obawy. W toku ewolucji osobniki, które nie wykazywały dostatecznej ostrożności – spadały ze skały, były zjadane przez drapieżniki, tonęły w nurtach rzek, zatruwały się nieznanymi roślinami, ergo traciły przedwcześnie życie na tysiące sposobów. Innymi słowy nie przekazywały swoich genów dalej. Nawet jeśli zdążyły się wcześniej rozmnożyć, to szanse na przeżycie potomstwa bez jednego rodzica – również drastycznie spadały. 

Nie traktuj zatem swoich obaw, a czasem wręcz lęku jako objawu słabości. Obawa to przejaw zdrowego działania ludzkiej psychiki. Pytanie brzmi – jak nie dać się zdominować temu bardzo potrzebnemu narzędziu? 

Obaw nie da się wyłączyć

Gdy siadamy na motocykl mamy precyzyjną kontrolę nad wieloma elementami, które możemy wyregulować i ustawić pod siebie. Nie mamy jednak niestety pokrętła regulującego poziom strachu, lub obaw. Obaw po prostu nie da się wyłączyć, zagłuszyć, zignorować. Stojąc przed karkołomnym podjazdem będziesz się obawiał, podobnie jak przed skokiem ponad głębokim rowem. Może się uda. Może. Jesteś jednak w stanie wyobrazić sobie konsekwencje tego, co się wydarzy, gdy się nie uda… Jeździsz motocyklem nie od wczoraj, zatem znasz ból wykręcone stawu, albo połamanego obojczyka. Nasz komputer pokładowy ma za zadanie przede wszystkich chronić nas przed konsekwencjami naszej własnej (jakby nie patrzeć…) nieodpowiedzialności. Upadek na motocyklu jest wtedy bardzo realny, czasem wręcz staje się samospełniającą przepowiednią.

Perspektywa konsekwencji ma jednak określoną optykę. Jest nią poziom Twoich umiejętności i Twoja pewność, co do możliwości ich wykorzystania. Jeśli wiesz, że skoczysz tą konkretną belkę 10 razy na 10 prób, to dziura za nią może mieć i 100 metrów głębokości. Masz to w nosie, bo wiesz że dolecisz na drugą stronę. Oznacza to, że poziom obaw, a tym samym poziom stresu zależy w dużym stopniu… od poziomu umiejętności. Osobną kwestią jest stara prawda, że im jesteś w czymś lepszy, tym bardziej jesteś wyluzowany. Im bardziej jesteś wyluzowany, tym lepiej Ci wszystko wychodzi. Im lepiej Ci wszystko wychodzi, tym mniej się stresujesz. Koło się zamyka. Jak jednak dojść do momentu, w którym stres ustępuje satysfakcji z jazdy?

Trenuj tak, aby obawy rozwiewać, a nie potęgować

Upadek na motocyklu na szczęście nie jest obowiązkiem, a jedynie opcją. Trenuj tak, aby obawy rozwiewać, a nie potęgować. Łatwiej to jednak powiedzieć, niż zrobić. My podchodzimy do tematu systemowo. 

Kluczowe jest to, czy rozumiesz co się dzieje. Jeśli zaliczasz upadek na motocyklu i nie rozumiesz co jest jego przyczyną – Twoje obawy się potęgują. To oczywiste. Jeśli jednak rozumiesz co się dzieje, co zrobiłeś źle, to poziom stresu wcale nie musi się podnosić. Czasem wręcz ulega obniżeniu, bo uzyskujesz praktyczne potwierdzenie Twojej teoretycznej wiedzy. „Rzeczywiście zamknięcie gazu w takiej sytuacji nie jest najlepszym pomysłem…”. Po prostu. 

Ważne jest miejsce, gdzie trenujesz. Najlepszym rozwiązaniem jest kawał równego, płaskiego placu. Zobacz jak prowadzi zajęcia prekursor i ikona szkolenia enduro Shane Watts. Zaczyna na dużej łące. Jeśli wykonanie nawrotu do kolejnego powtórzenia oznacza że musisz walczyć o przyczepność, albo zachodzisz w głowę czy wyrobisz się pomiędzy przeszkodami… to Twoja uwaga natychmiast jest skupiona na „przetrwaniu”, a nie na tym co powinno dziać się z Tobą i Twoim motocyklem. 

Nie mniej istotny jest dobór ćwiczeń. To trochę jak z zajęciami siłowni. Jeśli są za trudne, przestajesz wykonywać w sposób prawidłowy, nie jesteś w stanie trenować powtarzalności, bo nieudana próba zniechęca do kolejnych, a udana próba natychmiast ustawia psychikę w asekuracyjne „Udało się! Zróbmy coś innego”. Bo chcesz mieć to za sobą. Nie chodzi o to, aby raz wjechać bardzo stromy podjazd. Chodzi o to, aby w powtarzalny sposób wjeżdżać średnio stromy podjazd. Stosowanie właściwego gradientu przez trenera sprawi, że bardzo stromy podjazd będzie za chwilę formalnością. 

To samo dotyczy kolejności budowania umiejętności. Nawet pierwszego dnia szkolenia znajdą się tacy, którzy będą chcieli wjechać w piach, albo skakać belki. Pytanie jednak jak jeździć skutecznie w piachu, gdy na motocyklu mamy usztywnionego kierowcę, który walczy z motocyklem? 

Gwarantujemy, że…

Nie gwarantujemy że na szkoleniu z jazdy w terenie się nie przewrócisz. Gwarantujemy jednak, że zastosujemy na Tobie najlepsze systemowe podejście obliczone na to, aby w jak najmniejszym stopniu wystawiać Ciebie i Twój motocykl na ryzyko kontuzji. Szczycimy się tym, że nasze zajęcia są zarówno skuteczne, ale także… bezpieczne. 

 Miejsce w którym odbywają się zajęcia, program szkolenia, kompetencje personelu oraz obserwacja tego jak sobie radzisz z realizacją ćwiczeń to aspekty, które pozostają ze sobą w ścisłym związku i których nie można stosować wybiórczo. 

Szkolimy w ten sposób z szacunku dla Twojego zdrowia i Twoich pieniędzy. Sprawdź terminy naszych imprez w 2021.