Jazda w koleinie – małe wielkie wyzwanie - PROENDURO VOUCHER

Jazda w koleinie – małe wielkie wyzwanie

Jazda w koleinie – małe wielkie wyzwanie

Jazda w koleinie to jedno z powszechniejszych doświadczeń w jeździe motocyklem terenowym. Co warte zaznaczenia, koleiny spotkacie nie tylko w Polsce! Oczywiście im bardziej gliniaste i błotniste są okoliczne tereny, tym większa szansa na starcie z tym przeciwnikiem. Niemniej nawet na kamienistych terenach górskich znajdziecie rynny wypłukane przez wodę, które na Was i Wasz motocykl będą działały, jak nizinna koleina wyjeżdżona przez traktor. Koleiny nie biorą jeńców. Potrafią ciągnąć się kilometrami i być tak głębokie, że ściągają nogi z podnóżków. Nie reagują na groźby i nie okazują litości.

Po co jeździć w koleinie?

Oczywiście jazda w koleinie sama w sobie jest bez sensu. Jeśli macie opcję cywilizowanego przejechania nie w koleinie, to rzecz jasna wybieracie właśnie tą opcję. Bywa jednak tak, że lądujemy w koleinie przypadkowo. Czasem koleina wciska się w nasze plany tak, jak konsekwencje głupich decyzji polityków. Są też sytuacje, gdy koleina jest najlepszym sposobem na pokonanie danego odcinka. We wszystkich tych przypadkach trzeba sobie jakoś radzić.

Fizyka problemu

Nieumiejętna jazda w koleinie staje się problematyczna z banalnego powodu. Uwięzienie przedniego koła w koleinie pogarsza możliwość sterowania motocyklem. Dojeżdżacie do jednego boku koleiny, motocykl zaczyna przechylać się na tą właśnie stronę. Wypadałoby wykonać przeciwskręt aby to pochylenie skompensować, ale bok koła oparty jest o ścianę koleiny i przeciwskręt nie działa. Szybko pogłębiające się przechylenie nie daje też szansy na kompensowanie go pracą ciałem. W efekcie zaczynamy odbijać się od ścianki do ścianki, nerwowo podpierać odnóżami, a przy dużej prędkości zmierzamy w kierunku widowiskowej gleby i/lub porządnego uszkodzenia siebie oraz sprzętu. Znacie to uczucie szarpania się z koleiną? Bo my znamy. Nie pomaga wtedy najlepsze nawet przygotowanie kondycyjne.

Sytuacja wchodzi na wyższy poziom komplikacji, gdy koleina zakręca. Musimy wtedy uwzględnić, gdzie będzie jechało przednie koło, gdzie będzie poruszało się tylne koło. Praca ciałem staje się wtedy kluczowa.

Jak podejść do koleiny?

Lubimy szkolenia w trakcie których prowadzimy zajęcia z jazdy w koleinie. Ćwiczenia w koleinach weryfikują wiele umiejętności. Najważniejszą z nich jest umiejętność precyzyjnego sterowania. Bez umiejętności precyzyjnego sterowania jesteśmy skazani na ciągłe odbijanie się od ścian koleiny, a w konsekwencji na nerwowe podpórki. Kolejna ważna umiejętności to zdolność do pracy ciałem na motocyklu, nazwijmy to „balansowaniem”. Czasem gdy jest ślisko, gdy koleina wypełniona jest błotem samo sterowanie nie wystarcza, a wręcz działa bardzo słabo. Wtedy ważna jest praca ciałem na motocyklu, tak aby możliwie najdłużej zachować stabilność układu człowiek-maszyna. Obie te umiejętności wymagają dobrego opanowania jazdy na stojąco. Do tego wszystkiego dochodzi praca wzrokiem i umiejętność planowania tego to się będzie działo na kolejnych odcinkach przejazdu.

Co ciekawe nie ma większego znaczenia jak duży i ciężki jest Wasz motocykl, gdy poruszacie się w koleinach. Jeśli wiecie co robicie pokonacie koleiny praktycznie tak samo sprawnie na BMW R1200GS, jak na CRF250. Jeśli jednak nie macie tego elementu opanowanego, to siłą rzeczy z GSem naszarpiecie się zdecydowanie bardziej. To prowadzi nas do kolejnego punktu…

Jazda w koleinie a wyrywanie się z pułapki

Jeśli jazda w koleinie jest mordęgą, to kiedy spróbować się z niej wyrwać? Jeśli macie do dyspozycji lekki wyczynowy motocykl na kostce, to możecie spróbować zrobić to w każdej nadarzającej się chwili. Niska masa, duża moc, dobra przyczepność oznacza, że powinno się udać jeśli tylko koleina nie jest za wąska i za głęboka. Z dużymi motocyklami turystyczno-terenowymi rzecz wygląda nieco inaczej. W ich przypadku masa jest bardzo duża, przyczepność oferowana przez opony jest raczej niewielka, a z uwagi na obie te cechy wysoka moc pozostaje bezużyteczna. Reasumując – w większości przypadków nie ma sensu szarpać się z dużym motocyklem i próbować wyrwać się z koleiny. Nie będziecie wstanie wykorzystać mocy silnika, koła będą się ślizgały, a fizyczne wyszarpanie maszyny jest w praktyce niemożliwe. W miażdżącej większości przypadków najlepszą opcją jest dojechanie do miejsca, gdzie koleina się kończy, albo przynajmniej wypłaszcza na tyle, że można z niej wyjechać bez kombinowania.

Jak trenować jazdę w koleinie

Dobra wiadomość jest taka, że jazdę w koleinie łatwo jest opanować. Zacznijmy od trzech prostych ćwiczeń. Można je wykonać w niedzielę na lokalnym parkingu pod supermarketem, także na oponach szosowych. Choćby teraz w zimę! A zatem:

  1. Znajdź linię, np. wyznaczoną na parkingu innym kolorem kostki, albo namalowaną farbą. Niech to będzie minimum 3-4 długości motocykla. Staraj się wykonywać przejazdy po tej linii i obserwuj ile musisz wykonać pracy kierownicą, aby na tej linii się utrzymać. Stopniowo zmniejszaj prędkość. Im wolniej, tym będzie trudniej.
  2. Gdy będziesz czuć się swobodnie z jazdą po prostej – spróbuj zostawić w spokoju kierownicę i staraj się utrzymać równowagę pracą ciałem. Mniej sterowania kierownicą, więcej utrzymywania równowagi pracą ciałem.
  3. Wyznacz sobie dwie linie, najlepiej równoległe do siebie. Gdy jedna się kończy, musisz zmienić kierunek o minimum 45 stopni i trafić w kolejną linię. Po pokonaniu jednej – sprawnie przejdź na drugą i ją również pokonaj. Im dynamiczniejsza zmiana kierunku przy zmianie „koleiny” tym ćwiczenie będzie trudniejsze.

Wystarczą 4 podejścia do tych ćwiczeń, każde po 20-30 min. W ten sposób bezpiecznie, z minimalnym ryzykiem uszkodzenia siebie lub sprzętu można znacząco podnieść kontrolę motocykla w koleinach. Dajcie znać, jak Wam poszło!