Szkolenie enduro w błocie
Zapisując się na nasze szkolenie enduro pytacie nas regularnie czy będziemy jeździli w błocie. Odpowiadamy zawsze tak samo. Jeśli nie będzie to konieczne, to nie będziemy jeździli. Wasze reakcje na taką odpowiedź są zróżnicowane (czasem ulga, czasem nuta zawodu), ale w większość wypadków wyczuwamy zaskoczenie. Jak to? Szkolenie w terenie bez jazdy w błocie? Ano tak. Już wyjaśniamy.
Jazda w błocie vs motocykl
O tym jak działa błoto na motocykl i motocyklistę pisaliśmy przed tygodniem. Tak naprawdę ubiegłotygodniowa publikacja o jeździe w błocie i dzisiejszy materiał to jedna i niepodzielna całość. Zgodnie z wyartykułowaną tam „Zasadą numer 1” zalecamy trzymanie się od błota jak najdalej, kiedy to tylko możliwe.
Może jednak ze szkoleniowego punktu widzenia jest jakiś sens, aby zakopać się w błocie? W wielu dziedzinach życia słyszymy przecież, że „ciężar musi być ciężki”, a w terenie „im gorzej tym lepiej”. Gdzieś tam jest oczywiście królowa dobrych rad, czyli „Jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz”. Jak to poskładać planując budowę własnych umiejętności jeździeckich?
Szkolenie w błocie to nie szkolenie
Aby szkolenie, w tym szkolenie enduro można było nazwać szkoleniem, musi być w nim powtarzalność. To znaczy, że uczeń powinien być w stanie podejść do wykonania ćwiczenia / zadania przynajmniej kilka razy mając wokół siebie podobne warunki. Innymi słowy jeśli dane zadanie uczniowi nie wychodzi, to warto byłoby popracować z uczniem nad problemem, który utrudnia mu wykonanie zadania i spróbować raz jeszcze. Problemem jest jednak to, że błoto nie daje żadnej powtarzalności. Kolejny przejazd w błocie, szczególnie jeśli w błocie jeżdżą równocześnie inni kursanci, najprawdopodobniej oznaczał będzie walkę z innym problemem. Niekoniecznie z tym, na którym uwagę postanowił skupić uczeń przy kolejnym podejściu do przeszkody.
Pamiętajcie, że błoto, to środowisko maksymalnie niestabilne. Jest w nim ślisko, nasza głowa (mniej lub bardziej zasadnie) odbiera błoto jako miejsce niebezpieczne, pełne zagrożeń, obarczone bardzo dużym ryzykiem upadku. To nie są obawy, które da się wyłączyć. W rezultacie wjazd w błoto oznacza uruchomienie lawiny reakcji obronnych, które destruktywnie wpływają na naszą jazdę.
Szkolenie enduro prowadzone w błocie gwałci przy okazji jedną z podstawowych zasad szkoleniowych, która brzmi – „Jedna rzecz na raz”. Jeżdżąc w błocie bardzo trudno uczniowi, szczególnie takiemu, który dopiero zaczyna przygodę z jazdą w terenie, utrzymać uwagę na jednej konkretnej rzeczy. Już w latach 30’ ubiegłego wielu wykazano, że zmuszanie uwagi człowieka do kontrolowania wielu rzeczy jednocześnie (materiał na kolejny artykuł, którym się niedługo z Wami podzielimy) oznacza stres wpływający na defekt pamięci krótkotrwałej, co po prostu oznacza, że kiepsko, lub wcale się nie uczymy gdy zwracamy uwagę na zbyt wiele czynników. Dokładnie tak jest w błocie. Po prostu w błocie dzieje się zbyt wiele rzeczy na raz w zbyt mało kontrolowany sposób. Dlatego powtórzymy nagłówek akapitu: szkolenie enduro w błocie to nie szkolenie.
Błoto a śliska nawierzchnia
No dobrze, a co gdy jest ślisko? Mokra od rosy trawa na placu szkoleniowym, śliska nawierzchnia po opadach, a nawet śnieg w chwili obecnej za oknem? Cóż, czymś zupełnie innym jest błoto po oś, często w kombinacji ze stojącą wodą w koleinie, a czymś zupełnie innym jest plac o niskiej przyczepności. Ten drugi oznacza powtarzalne warunki do prowadzenia szkolenia.
Masz piekielnie śliską trawę na łące? Albo pokryty lepką mazią plac? Wspaniale! Masz jednocześnie stabilne i powtarzalne warunki do ćwiczenia. W każdym kolejnym nawrocie trawa będzie tak samo śliska i będziesz w stanie sprawdzić jak zmiana pracy gazem / ciałem / kierownicą wpływa na zachowanie motocykla. Masz powtarzalność, możesz zauważyć zmianę w zachowaniu motocykla po tym gdy Ty coś zmieniasz w swoim sterowaniu motocyklem. Możesz powtarzać ćwiczenie w podobnych warunkach tak długo, aż będziesz w stanie odnotować poprawę kontroli nad motocyklem.
Co więcej na wspomnianej łące nie pogłębi się dziura (bo jej tam nie ma), nie zmieni się koleina (bo też jej tam nie ma), nie będzie tam niczego, co będzie odwracało Twoją uwagę od ćwiczenia. Będziesz mógł na tej super śliskiej nawierzchni skupić uwagę na jednym zagadnieniu. Czy to będzie praca gazem, czy to będzie pozycja na motocyklu, czy to będzie praca wzrokiem…
Kiedy jeździć w błocie?
Skoro mamy już ustalone, że szkolenie enduro warto prowadzić w przewidywalnych, powtarzalnych i nieprzesadnie trudnych warunkach, to czas odpowiedzieć sobie na pytanie kiedy jazda w błocie ma sens. Oto nasze wskazania (kolejność nieistotna, wystarczy, że spełnione jest choć jedno kryterium 😎):
– życie Cię do tego zmusza i po prostu nie da się inaczej
– jesteś odpowiednio przygotowany kondycyjnie i sprzętowo (szczególnie jeśli chodzi o opony!)
– masz za sobą metodyczny trening i chcesz sprawdzić jak w bardzo trudnym terenie będą działały techniki ćwiczone na placu szkoleniowym.
– chcesz wskoczyć z umiejętnościami na wyższy poziom, albo np. złapać inną perspektywę jazdy
Mówiąc krótko błoto to kiepskie miejsce, aby się w nim uczyć. Ale to jednocześnie bardzo fajne miejsce, aby skutecznie przetestować to, czego dotychczas się nauczyłaś / nauczyłeś.