Trening motocyklowy – jedna rzecz na raz!
„Jedna rzecz na raz” to zasada, które warto przyjrzeć się już dziś. Choć nie ma jeszcze połowy lutego, to za oknem zaczyna powoli pachnąć wiosną. Jeszcze chwila i grunt rozmarznie na tyle, że będziemy mogliby zacząć jeździć. Yuppie! Wielu z nas będzie chciało potrenować, pobawić się motocyklem, odświeżyć swoje umiejętności. Jak się za to zabrać, aby do maksimum wykorzystać czas w siodle?
Kompleksowość jazdy na motocyklu
Zacznijmy od sprawy najbardziej istotnej w dzisiejszych rozważaniach. Jazda motocyklem to skomplikowana czynność, która wymaga uwzględnienia ogromnej ilości czynników. Odnoszą się one do tego, co dzieje się z naszym ciałem, jak sterujemy każdym z narzędzi kontroli motocykla. Musimy w trakcie jazdy mieć również na uwadze, gdzie jedziemy, po jakiej nawierzchni, kto jest wokół nas, jak zmieniają się warunki, co stanowi zagrożenie, itd. itp. Ta lista potrafi ciągnąć się praktycznie w nieskończoność.
Tymczasem uwaga, jaką możemy poświęcić temu, co jest przed nami, jest ograniczona. W każdej chwili nasz mózg jest zalewany informacjami — widokami, dźwiękami, słowami, myślami, zadaniami i to nie tylko tymi związanymi z jazdą na motocyklu. Jedno fascynujące badanie przeprowadzone przez Timothy’ego Wilsona z University of Virginia wykazało, że chociaż nasz mózg odbiera 11 milionów „bitów” informacji na sekundę, może przetworzyć tylko 40 z nich. Musimy mądrze zainwestować naszą ograniczoną uwagę. Praca Wilsona obalała królujący swego czasu w Zachodniej kulturze mit multitaskingu. Próba robienia kilku rzeczy jednocześnie, lub skupiania uwagi na kilku rzeczach jednocześnie sprawia, że żadna z tych rzeczy nie jest zrobiona, albo dopilnowana we właściwy sposób.
Jedna rzecz na raz w jeździe motocyklem
Po tym krótkim wstępie dochodzimy do treningu motocyklowego. Ile razy widzieliście szkolenia samochodowe, motocyklowe, czy jakiekolwiek inne, gdzie uczeń zalewany był informacjami i poleceniami? „Noga tu, ręka tam, patrz daleko, przesuń się do tyłu, wyprostu się, schyl się, rozluźnij się, trzymaj mocno! I teraz gazu, dużo gazu!”. Wybaczcie, ale to nie działa.
Zasada „jedna rzecz na raz” została wprowadzona do amerykańskich szkół motocyklowych, takich jak choćby „California Superbike School” już w latach 80’. Choć sama zasada szkolenia jest prosta, to jej zastosowanie w praktyce jest bardzo trudne. Ta trudność wynika z faktu, że aby zasada działała, konieczny jest dobór właściwych ćwiczeń, które realizowane są w odpowiedniej kolejności, na właściwym poziomie trudności. Opanowane umiejętności nie zaprzątają już tak mocno uwagi, dlatego można na nich budować kolejne. Nawet jeśli te umiejętności uczone wcześniej nie są opanowane idealnie, to w kolejnych ćwiczeniach skupiamy się już na kolejnych tematach, nawet jeśli oznacza to przymknięcie oka na niedoróbki, które wymagają dalszego treningu.
To budowanie i dokładanie nasza głowa stara się robić automatycznie i samodzielnie. Gdy jedziecie samochodem z czasem przestajecie zwracać uwagę na to kiedy włączyliście kierunkowskaz, kiedy rzuciliście okiem w lusterko, kiedy zmieniliście bieg. Dzieje się to automatycznie, bo Wasza głowa chce być skupiona na najważniejszych rzeczach, a najlepiej na najmniejszej możliwej ilości tych naj, najważniejszych rzeczy. Gdy jednak pojawiają się problemy i nasza głowa musi skupić się jeszcze bardziej, to nie wystarcza nawet ta automatyka.
Zwróciliście uwagę, że zmniejszacie głośność radia, gdy macie gdzieś konkretnie zaparkować? Albo przerywacie rozmowę telefoniczną, gdy dzieje się coś niezwykłego na drodze? Niby jaki związek ma muzyka z parkowaniem w kopertę, albo rozmowa z obserwacją wypadku po drugiej stronie drogi? Ano związek jest taki, że nasz mózg woli skupiać się na jednej rzeczy, bo pracuje wtedy po prostu efektywniej.
Jedna rzecz na raz w Twoim treningu
Rozłożenie Twojego treningu na drobne składowe jest prostsze, niż mogłoby się to wydawać na pierwszy rzut oka. Postaraj się zawczasu ustalić z ilu składowych składa się dany element, który chcesz przećwiczyć.
Weźmy na warsztat hamowanie. Składa się ono z… bardzo wielu elementów, wręcz zaskakująco wielu:
– ustalenie w którym miejscu zaczynam hamowanie
– ustawienie ciała do hamowania
– użycie przedniego hamulca
– użycie tylnego hamulca
– sekwencja użycia przedniego i tylnego hamulca
– praca sprzęgłem
– redukcja biegów
– kontrola tego, czy nie usztywniam się na kierownicy
– ominiecie przeszkody, lub po prostu zmiana kierunku jazdy w trakcie hamowania
– itd., itp.
Jeśli chcesz ćwiczyć całą powyższą listę rzeczy na raz, zapewniamy, że zrobisz kilka prób, powiesz sobie „Spoko, mam to” i pojedziesz dalej bez dokonania żadnych istotnych postępów. Taki trening nie czyni mistrza. Tymczasem metodyczne „przerobienie” powyższej listy punkt po punkcie zmieni istotnie perspektywę.
- Gdy ustalisz i przemyślisz punkt w którym zaczniesz hamować, możesz być pewien że się „zmieścisz”, że nie wypluje Cię w krzaki, do rowu, itd. Użycie takiego przemyślanego punktu, w którym uwzględniłeś nie tylko dystans na wyhamowanie, ale także wszelkie możliwe zagrożenia sprawia, że gdy przechodzisz do kolejnego punktu, to masz spokojną głowę. Nie pali się w niej kontrolka z napisem „Czy się zmieszczę!?”, bo wiesz, że się zmieścisz.
- Gdy wiesz, gdzie dokładnie zaczniesz hamowanie, możesz do tego przygotować swoje ciało na motocyklu, tak abyś nie poleciał do przodu. Właściwa pozycja do hamowania sprawi, że maksymalnie przygotujesz siebie i motocykl do wytracania prędkości maksymalizując przyczepność na obu kołach.
- Kiedy wiesz, że się zmieścisz (pkt. 1) i że masz odpowiednią pozycję na motocyklu, to możesz skutecznie użyć hamulca i na nim skupić swoją uwagę. Tutaj w pierwszej kolejności wymieniliśmy przedni hamulec, ale to nie musi być zasada. Wiedząc, że masz miejsce i że nie przeszkadzasz motocyklowi (pkt. 2) możesz pobawić się tym hamulcem, nawet go lekko blokując. Jeśli nie szarpiesz się z kierownicą, nawet lekkie blokowanie koła nie będzie prowadziło do natychmiastowego podcięcia przodu i gleby. Mając uwagę skupioną na przednim hamulcu, możesz z niego wycisnąć naprawdę dużo. Tu się zaczyna prawdziwy trening.
- Gdy wiesz że się zmieścisz (pkt. 1), że nie przeszkadzasz motocyklowi (pkt. 2) i że kontrolujesz przód (pkt. 3) , możesz dołożyć tylny hamulec. Masz już przećwiczone użycie przodu, wiec możesz albo posługiwać się przodem w trybie „automatycznym”, albo chwilowo z niego zrezygnować i skupić uwagę na tylnym hamulcu. Możesz również zamienić kolejność punktów 3 i 4.
- Gdy oba punkty masz już opanowane można skupić uwagę na sekwencji użycia hamulców. Idealnie, gdy zaczynasz używać najpierw tyłu, ale ułamek sekundy później powinien już działać też przód. Samo ćwiczenie zastosowania tej sekwencji to kolejny wyodrębniony punkt treningu. W tym przypadku nie ma większego znaczenia jak dobrze docisnąłeś przód i czy nie blokowało Ci tyłu. Istotna jest w tym konkretnym wypadku sekwencja użycia obu hamulców.
- Gdy masz bardzo dobrze opanowane hamowanie, odruchowo pracujesz ciałem i płynnie/skutecznie korzystasz z obu hamulców, możesz zwrócić uwagę na pracę sprzęgłem. Możesz to zrobić przez samą kontrolę tego co dzieje się z motocyklem i jego napędem podczas hamowania aż do 0 km/h, ale też możesz zwrócić uwagę na…
- … sprawność redukcji biegów. Masz już opanowana punkty od 1 do 5, teraz zakładamy, że wykonujesz je sprawnie i automatycznie. W tym punkcie zwracasz uwagę przede wszystkim na redukcję biegów. Teraz upewniasz się, że dźwignia zmiany biegów jest we właściwym miejscu, że łatwo operuje Ci się sprzęgłem, że jesteś w stanie pracować tymi instrumentami pracując jednocześnie ciałem na motocyklu. To jest ten moment, kiedy wprowadzasz poprawki do redukcji biegów podczas hamowania i gdy ten proces doprowadzasz do perfekcji.
- Gdy masz opanowany punkt ósmy – dochodzimy do dobrego momentu na autorefleksję. Czy nie spinam się na motocyklu? Robisz wszystko co jest opisane w punktach 1-7, a w puncie 8 tylko i wyłącznie przyglądasz się swemu ciału i zadajesz sobie pytanie „Czy jestem rozluźniony, czy może mam zaciśnięte dłonie na kierownicy”. Proste?
- Gdy masz przepracowane punkty 1-8 i wiesz, że nie jesteś sztywny jak Pal Azji, to wtedy możemy się pobawić w omijanie przeszkody, albo w zmianę kierunku podczas hamowania. Bo jeśli jesteś sztywny, to albo tej przeszkody nie ominiesz, albo odjedzie Ci przód…
To jest właśnie ta kolejność działań i rozbicie procesu na części składowe. W ten sam sposób możemy rozłożyć każde inne ćwiczenie, które chcemy wykonać. Ucząc się jednej rzeczy na raz i skupiając naszą uwagę na jednym zagadnieniu na raz dajemy naszej głowie czas na przyswojenie informacji i opanowanie umiejętności. Jeśli zastanawialiście się czemu zawodowi sportowcy trenują do znudzenia jedno podanie, to samo odbicie, albo określone zagranie… to właśnie dlatego. Gdy opanują dany element do perfekcji, zajmują się kolejnym.
W przypadku nas motocyklistów, podejście „Jedna rzecz na raz” ogranicza również ryzyko generowania reakcji obronnych, a tym samym kontuzji i uszkodzeń sprzęgu. Zadaje również kłam staremu powiedzeniu że „Jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz”.